Las Vegas, masło orzechowe i siła

Po godzinie spacerowania w miejscu, w którym spotkać statystycznego czytelnika jest trudniej niż Wojciecha Cejrowskiego u szewca, wpadła mi do ręki lektura autorstwa Uwe Böschemeyera pt. „Co jest ważne? Wartości w twoim życiu”. Książka ta, niczym moralny kompas naszego życia, najwyraźniej ma sprawić, że po jej przeczytaniu świat zamieni się w stumilowy las, a lawina niepohamowanego szczęścia, która na nas spadnie, będzie tak intensywna, że panom włosy z pleców z powrotem wrócą na głowę, a paniom każdy kawałek ciasta, który od tej pory zjedzą, ulokuje się w piersiach. Hmm.. mam pewne wątpliwości. Nazwijcie mnie wariatem, ale czy wartości i „to, co jest ważne” nie są kwestiami szalenie indywidualnymi, jak – dajmy na to – upodobania kulinarne i muzyczne? Skoro Pan Uwe nigdy nie widział mnie na oczy i nie zamienił ze mną słowa, co charakteryzuje naszą znajomość jako nieco ubogą, to skąd ma wiedzieć, co jest dla mnie ważne? Na litość boską, sam tego nie wiem! Zależne jest to bowiem od konkretnej sytuacji. Gdyby ktoś zapytał mnie, co jest dla mnie istotne w tej chwili, odpowiedziałbym, że naleśnik z masłem orzechowym, którego trzymam w rękach. Przestałby on jednak mieć znaczenie, gdyby ktoś włamywał się w nocy do mojego mieszkania. Wtedy mimo wszystko, zamiast wiotkiego placka, wolałbym mieć w garści pistolet. Podobnie, gdyby odwiedziła mnie Kerry Washington – wtedy wiotki placek też byłby nadzwyczaj niepożądany. Mimo wszystko doceniam szlachetną naturę jego starań. Chciał dobrze, lecz zgubiła go zachłanność cechująca bezdomnych w Las Vegas w chwili, gdy 5 lat temu – po dwóch trafieniach – postawili całe oszczędności swojego życia na czarne 13. Gdyby wybrał odrobinę węższą grupę odbiorców niż 7,3 miliarda osób, to bez problemu znalazłby coś, co jest istotne dla każdego jej członka. A jeżeli wybrałby dodatkowo sportowców i chciał pisać o treningu motorycznym, to mógłby znaleźć wartość, która nie tylko jest ważna, ale i najważniejsza. Wystarczyłoby jedynie napisać o sile.

 

FUNDAMENT ŻYCIA

Siła jest podstawową adaptacją fizyczną człowieka. Powodzenie ruchu, który zamierzamy wykonać, zależne jest w ogromnym stopniu od poziomu siły, którą dysponujemy. Nie będziecie mieć najmniejszego problemu z podniesieniem Waszego nowego szczeniaka, ale kiedy się rozrośnie do rozmiarów stodoły i będzie ważyć 60 kg, możecie już mieć problem. I nie dlatego, że jest ciężki – jest ciężki dla was, ale ze względu na waszą siłę, a właściwie jej brak. Dla kogoś, kto podnosi w martwym ciągu 400 kg, będzie ważył niewiele więcej niż dla was szczeniak. Jak to się ma więc do sportu? Bardzo klarownie: chcesz wyżej skakać? Zwiększ swoją siłę. Chcesz być szybszy? Zwiększ swoją siłę. Chcesz być bardziej wytrzymały? Zwiększ swoją siłę. Chcesz mocniej atakować? Zwiększ swoją siłę. Chcesz zminimalizować ryzyko kontuzji? Zwiększ swoją siłę. Można tak wymieniać w nieskończoność.

 

KLASA EKONOMICZNA

Czy zdarzyło wam się czekać na zagrywkę przeciwnika, bądź na podanie od kolegi z drużyny rąbiąc jednocześnie drewno na opał? Mi też nie. Głównie dlatego, że nie siedzę w kaftanie bezpieczeństwa i na każde moje zdanie nikt nie odpowiada – tak, tak, chłopcze. A teraz weź swoje tabletki. Ale również dlatego, że będąc na boisku, każdy chce, aby jego ruchy były jak najbardziej efektywne i ekonomiczne. Im jesteście silniejsi, tym mniej jednostek motorycznych musicie angażować do wykonania danego ruchu, a co za tym idzie, mniej się męczycie. Jeżeli biegnąc każdy krok wymaga od was włożenia w niego 15% siły maksymalnej, to stając się silniejszym o przykładowe 50%, każdy krok będzie od was wymagać już nie 15% siły maksymalnej, a 7,5%. Będziecie więc mogli znaleźć się w miejscu docelowym szybciej, bądź w takim samym tempie tracąc mniej energii.

 

LEKARSTWO BEZ RECEPTY

Wiele sportów ma to do siebie, że poprzez wzorce ruchowe w nich występujące, pewne mięśnie, stawy, ścięgna i więzadła są nadużywane, a inne zaniedbywane, utrwalając wady postawy i zaburzając balans strukturalny. Mimo tego, że ludzkie ciało jest nie mniej tolerancyjne niż wasi sąsiedzi, gdy rano pod prysznicem redefiniujecie pojęcie śpiewu oraz potrafi wiele skompensować, ma też swoje granice. Jeżeli spędzacie dziennie kilka godzin przed komputerem pogłębiając kifozę piersiową, a później idziecie grać w siatkówkę, piłkę ręczną, tenis nadużywając m.in.. przedniego aktonu mięśnia naramiennego, mając jednocześnie osłabiony jeden lub więcej mięśni stożka rotatorów i powtarzacie to dzień w dzień przez kolejnych 10 lat, to ciało w końcu oznajmi wam w uprzejmy sposób: „Słuchaj pieprzony barbarzyńco.. mam dość! Wolisz niestabilność stawu ramiennego czy zespół ciasnoty podbarkowej?”. I tu z pomocą, niczym ściąga z rękawa gimnazjalisty, po raz kolejny przychodzi nam trening siłowy, który jest jedynym sposobem na wyrównanie balansu strukturalnego, wzmocnienia więzadeł, ścięgien, mięśni i poprawienia postawy ciała. Dodatkowo trening siłowy powoduje zwiększone wydzielanie się hormonów anabolicznych poprawiając regenerację, zwiększając mineralną gęstość naszych kości oraz… obalając mit o tym, że dzieci nie powinny trenować siłowo.

 

NEWTON – FIZYK CZY WUEFISTA?

W szkolnych lekcjach jest tyle czaru wiedzy, ile w krześle uroku lasu. Siedząc na lekcjach fizyki, każdą informację przekazywaną z ekspresyjnością sennego księdza w konfesjonale, przyjmowałem równie entuzjastycznie, jak to, co czasem spada z nieba na głowę. I to był błąd! Żeby wykonać dynamiczny ruch, musisz wytworzyć moc względem podłoża. Im więcej mocy wytworzysz, tym więcej mocy podłoże Ci odda i tym szybciej ruszysz z miejsca. Dlatego nie jesteście w stanie tak szybko wystartować, zmienić kierunku i wyskoczyć na piasku – jest niestabilny, oddaję więc tylko pewien % mocy, który tworzycie w przeciwieństwie do twardej powierzchni na hali / trawie /bieżni które oddają ich 100%. Moc = siła razy szybkość. Szybkość jest w dużym stopniu uwarunkowana genetycznie, jak wasze piękne włosy i moje zakola. Przez całą swoją karierę możecie ją poprawić nie więcej niż o 20%. Drugim z czynników wpływających na wytwarzanie mocy jest siła, którą przez całe wasze dorosłe życie możecie poprawić o kilkaset procent. Nawet jeżeli będziecie dynamiczni bardziej niż Jackie Chan, to bez odpowiedniego poziomu siły nigdy nie zbliżycie się nawet do granic waszych fizycznych możliwości, które są ogromne – widzę to stąd.

 

CZY TO MOJA NOGA?

Wychodzicie do klubu. Sobotnia noc. Dookoła pełno pięknych kobiet. Podchodzi do was jedna z nich: „- Cześć, przystojniaku – mówi, podśmiechując się przy tym dziwnie do koleżanek, które debatują na temat jakiegoś zakładu – zatańczymy? „- Czerwony! – krzyczysz w podnieceniu zapominając chwilowo, że pytanie nie dotyczyło koloru twojej koszuli. Ratując sytuację dodajesz – Jasne!”. Idziecie na parkiet i po chwili ze zdziwieniem stwierdzasz, że pomimo doskonałej znajomości układów choreograficznych Justina Timberlake’a, coś poszło nie tak, bowiem tańczysz sam, z twojej nogi wystaje kość, a twoja partnerka leży nieprzytomna na parkiecie. I bynajmniej nie z zachwytu nad Twoim botafogos*. Straciłeś szansę na miłość, a twoja partnerka szansę na wygranie zakładu, bo brakowało Ci koordynacji. Aby z powodzeniem uprawiać większość sportów, musicie być skoordynowani. Wykonując ruch, pewne komponenty ciała muszą być ustabilizowane poprzez – zgadliście – siłę. Im większy jej poziom, tym większą kontrolę macie nad swoimi ciałami, a im większą macie kontrolę, tym większa dokładność danego ruchu. A w sporcie bazującym na precyzji, czasem to się przydaje.

 

NOWE KCIUKI, STARE ZWYCZAJE

Siła nieodłącznie niesie ze sobą jeszcze jeden ważny aspekt (a właściwie kilkadziesiąt, ale udajmy, że tylko jeden). Mianowicie większą pewność siebie. Tak samo, jak przez ewolucję zostały wykształcone przeciwstawne kciuki, tak samo zostało zakodowane w naszych głowach, żeby podświadomie podchodzić z podziwem, respektem i szacunkiem do ludzi z muskularną sylwetką. I żebyśmy źle się nie zrozumieli – nie mam na myśli kulturystów, bo do nich możemy podejść co najwyżej z garścią strzykawek w dłoni. Mam na myśli sportowców. Stojąc na przeciwko silnego, pewnego siebie zawodnika / zawodniczki, który dźwiga na treningu coraz większe ciężary i pokonuje swoje bariery, będziecie czuć większy respekt niż gdybyście stali na przeciwko Ryszarda Kalisza. Tak jest, czy tego chcecie czy nie. I w drugą stronę, zawodnik ten grając przeciwko Ryśkowi sam będzie czuć się pewniej, mocniej psychicznie i bardziej komfortowo niż bracia Mroczkowie w punkcie ksero. I tu mała uwaga do Was, moje drogie Panie. Nie musicie się martwić, jeżeli złapiecie za sztangę nie rozrośniecie się ani do rozmiarów Mariusza Pudzianowskiego, ani nawet do rozmiarów jego uda. Wasza gospodarka hormonalna różni się od męskiej, a włókna mięśniowe nie mają takiego potencjału do zwiększania swojej objętości, więc poza wspomnianymi cechami motorycznymi, wasze ciała i jeansy wam za to podziękują. I mężczyźni również. Gwarantuję. Dlatego apeluję gorąco! Panie Uwe, jeżeli Pan to czyta, proszę o kolejne dwie książki! Mogą się nawet nazywać tak samo, tylko w tej wersji skierowanej do sportowców proszę napisać o sile, a w tej o życiu, zawrzeć jeden rozdział o maśle orzechowym, specjalnie dla mnie, i jedną o „tych dniach, których jeszcze nie znamy” dla Marka Grechuty. Skoro dla wszystkich, to dla wszystkich.